24 października 2014

Młot na Saracenów

(fot. UIG HISTORY)

Zwycięstwo majordoma Karola wywołało olbrzymie wrażenie w chrześcijańskiej Europie. Potomni nadali mu przydomek Martellus, czyli Młot – nawiązując do miana biblijnego wodza, Judy Machabeusza.

 

Na początku VIII wieku płomień islamskiej „świętej wojny”, rozpalony przed laty na dalekim Półwyspie Arabskim przez proroka Mahometa, dotarł do Europy Zachodniej. Muzułmańscy Arabowie i Berberowie z Afryki Północnej sforsowali Cieśninę Gibraltarską i wtargnęli do Hiszpanii. W 711 roku zdobyli Toledo – stolicę państwa Wizygotów. W następnych latach opanowali niemal cały Półwysep Iberyjski. Ich apetyty były o wiele większe.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W roku 719 Maurowie zaatakowali Septymanię – krainę między Pirenejami a Rodanem. Dwa lata później Odon Wielki, książę Akwitanii, zadał im klęskę pod Tuluzą – liczbę ubitych wyznawców proroka szacowano z właściwą dla epoki przesadą na ponad 300 tysięcy! Jednak napór śniadolicych jeźdźców nie ustawał.

 

Najazd

W roku 732 arabski namiestnik Hiszpanii Abd ar-Rahman uderzył ponownie. W bitwie pod Bordeaux zdruzgotał siły księcia Odona. Ten wycofał się z resztkami swych wojsk na wschód.

Muzułmanie utknęli następnie pod murami miasta Poitiers, którego obrońcy dzielnie stawili opór. Abd ar-Rahman podzielił więc swą armię na kilka „korpusów”. Jeden z nich pozostawił pod Poitiers dla kontynuowania działań oblężniczych, inne rozpełzły się po kraju Franków, grabiąc i pustosząc wszystko, co znalazło się w ich zasięgu.

Tymczasem pobity książę Odon otrzymał nadspodziewanie mocne wsparcie. Z pomocą przyszedł mu majordom (zarządca dworu i dóbr królewskich) Karol, w istocie faktyczny władca dwóch frankijskich monarchii, Austrazji i Neustrii. Przebywał on ze swymi wojskami na wyprawie wojennej w Germanii, jednak na wieść o ataku muzułmanów niezwłocznie zmienił plany i ruszył z odsieczą zaatakowanym ziomkom.

 

Wieść o zbliżaniu się połączonych wojsk Karola i Odona szybko dotarła do uszu Abd ar-Rahmana. Natychmiast zarządził on odwrót. Być może mahometanom powiódłby się manewr oderwania się od nieprzyjaciela, gdyby nie obciążały ich tabory ze zdobytymi łupami. Aby nie stracić zdobyczy, Abd ar-Rahman zdecydował się wydać bitwę chrześcijanom.

 

Bitwa

Na podstawie zapisków kronikarzy frankijskich i arabskich przyjmuje się, że do walnej rozprawy doszło między Poitiers a Tours, w sobotę 25 października 732 roku (choć niektórzy historycy wskazują na 11, 17 lub 27 października, a są i tacy, co twierdzą, że wiekopomne starcie miało miejsce w roku 733).

Obie armie posiadały zbliżoną liczebność. Możliwe, że wojska Karola (od 20 do 30 tysięcy wojów) były nieco liczniejsze niż siły Abd ar-Rahmana (20-25 tys.). Na te ostatnie składała się przede wszystkim kawaleria – oddziały arabskie z Arabii i Syrii oraz berberyjskie z Mauretanii. Natomiast około połowę wojsk chrześcijańskich tworzyła piechota. Dodatkowo majordom Karol dla wzmocnienia swych piechurów nakazał spieszenie części jeźdźców; wszakże część jazdy trzymał w odwodzie, gotową do natychmiastowego użycia.

 

Zanim doszło do głównej bitwy, obie armie przez tydzień stały naprzeciw siebie. Frankowie zajęli pozycje obronne, wykorzystując przemyślnie topografię terenu (wzgórza i las). Muzułmanie długo nie mogli zdecydować się na atak w trudnym obszarze leśnym. Bezskutecznie ponawiali próby wywabienia chrześcijan na otwartą przestrzeń. Z dnia na dzień armii Abd ar-Rahamna coraz bardziej dawały się we znaki jesienne chłody. Frankowie, przygotowani do niespodzianek tutejszego klimatu, posiadali skóry niedźwiedzie i wilcze, dobrze chroniące ich przed zimnem. Wreszcie zniecierpliwiony namiestnik Hiszpanii dał rozkaz do ataku.

 

Jak łańcuch z lodu

Pierwszy atak kawalerii muzułmanów odbił się od najeżonej włóczniami falangi chrześcijan. Łucznicy i procarze Karola zasypali mahometan gradem pocisków.

Bój trwał przez wiele godzin. Abd ar-Rahman walczył dzielnie, osobiście prowadząc swych żołnierzy do walki. Wszelako kolejne szarże wyznawców Proroka nieodmiennie kończyły się niepowodzeniem. Jak pisał kronikarz:

Mężowie Północy trwali niczym niewzruszony mur, a gdy uderzali mieczem w Maurów, byli niczym łańcuch z lodu, którego ogniw rozerwać nie może nic.


Wódz muzułmanów imał się różnych sposobów. Wysłał wydzielony oddział specjalny z zadaniem przedarcia się do stanowiska Karola i zabicia dowódcy walecznych giaurów. Owi arabscy „komandosi” zostali jednak powstrzymani i wycięci w pień przez wojów przybocznej drużyny majordomusa.

Miało się ku wieczorowi. Wśród Maurów rosło zniechęcenie. Nagle spotkała ich katastrofa – silny oddział kawalerii chrześcijan prowadzony przez księcia Odona dokonał niespodziewanego wypadu i zdruzgotał lewą flankę Saracenów. Niedługo potem rozeszła się wieść, podawana z ust do ust lotem błyskawicy – że oto sam wódz, Abd ar-Rahman zginął prowadząc kolejną bezskuteczną szarżę na pozycje wroga. W obozie Maurów wybuchła panika. Wielotysięczne tłumy ruszyły pędem na południe, porzucając obóz i zdobyte łupy.

 

Majordom Karol nie zarządził pościgu. Działał ostrożnie, obawiając się podstępu. Podejrzewał, że wróg przeprowadził typowy dla taktyki ludów Wschodu manewr pozorowanej ucieczki, po której nastąpi nagły kontratak. Jednak tym razem popłoch nieprzyjaciela był nieudawany, a zwycięstwo Karola niekwestionowane. Wedle wysoce niepewnych szacunków, w bitwie zginąć miało od 1 100 do 1 500 chrześcijan i aż 10 do 12 tysięcy muzułmanów. Jeden z kronikarzy stwierdził rozsądnie:

 

 Liczbę poległych zna tylko Bóg.

 

Karol Machabeusz

Zorganizowanie pościgu za uchodzącym nieprzyjacielem udaremniły wieści o nowych kłopotach – powstaniach Fryzów i Burgundów, które Karol pospieszył zaraz tłumić. Również w późniejszych wiekach spory między chrześcijanami wielokrotnie uniemożliwią zwarcie szeregów i zadanie mahometanom dotkliwego ciosu.

 

Zwycięstwo Karola wywołała olbrzymie wrażenie w Europie. Potomni nadali mu przydomek Martellus, czyli Młot – nawiązując do miana biblijnego wodza, pogromcy Seleucydów Judy Machabeusza (Judy Młota). Łupieżcze najazdy mahometan w Europie Zachodniej wciąż trwały, jednak teraz udało się je okiełznać. Co więcej, wkrótce Karol zdołał wydrzeć Maurom część zagrabionych przez nich ziem. Dzieła całkowitego oswobodzenia utraconej przed laty Septymanii dokończy już jego syn, Pepin Krótki. Potomkowie Karola, wyniesieni dzięki niemu na szczyty władzy, nadadzą Europie zupełnie nowe oblicze.

 

Dziedzictwo

Batalia pod Poitiers bywa uznawana za jedną z decydujących bitew w dziejach świata, jako że powstrzymano wówczas ekspansję zachodniej flanki islamu, szturmującej bramy Europy od strony Półwyspu Iberyjskiego. Wschodnie skrzydło Półksiężyca zagrażać będzie Staremu Kontynentowi jeszcze przez szereg stuleci, aż odeprze je spod Wiednia Jan III Sobieski.

 

Począwszy od XIX wieku, na fali antyklerykalnej walki z dziedzictwem przeszłości, próbowano podważyć znaczenie pamiętnego boju. Usiłowano wykazać, że sława Poitiers przyszła dopiero w następnych wiekach, rozdmuchana sztucznie przez „propagandę karolińską” (w rzeczywistości bitwa wspominana była przez licznych kronikarzy już w VIII wieku, co dobitnie świadczyło o wrażeniu, jakie wywołała). Zdaniem części historyków, Arabowie nie chcieli podbijać ziem europejskich, a najazd Abd ar-Rahmana był „tylko” wyprawą łupieżczą (tak jakby wcześniej podobne najazdy nie doprowadziły do podboju wizygockiej Hiszpanii i Septymanii).

 

Natomiast trafne jest spostrzeżenie, że losy ówczesnego świata nie rozstrzygały się tylko pod Poitiers (podobnie jak po wspomnianej wyżej wiktorii wiedeńskiej w 1683 roku trzeba było jeszcze kilkunastu lat wojen, wielkich batalii pod Parkanami, Budą, Azowem i Zentą, by narzucić pokój osmańskiej Turcji). Wypada więc pamiętać również o innych frontach antyislamskiego oporu w VIII wieku, szczególnie o skutecznej obronie Konstantynopola (717-718), czy o rozpalającej się właśnie iberyjskiej rekonkwiście, zapoczątkowanej wystąpieniem Pelayo w Asturii (718) i jego sławnym zwycięstwem pod Covadongą koło tamtejszego sanktuarium Matki Bożej (722).

 

Wszyscy oni, wojownicy z często zapomnianych już pól bitew, strzegli rubieży cywilizacji chrześcijańskiej, stojąc wiernie na szańcach, które wyznaczył im Bóg.

 

Andrzej Solak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie